15 sierpnia po Mszy św. wieczornej odbył się recital Zygmunta Romanowskiego.
Początek mego życia osnuty jest mrokiem tajemnicy. Mimo wielu starań nie udało mi się ustalić mojej prawdziwej daty urodzenia a nawet miejsca, gdzie przyszedłem na świat. Nie wiem więc ile dokładnie mam lat i czy moje korzenie są polskie czy też nie. Nie znam także swoich rodziców, których przecież musiałem mieć. Jedynym rozwiązaniem w tej sytuacji było przyznanie mi z urzędu moich fikcyjnych danych. Domyślam się, że jak każdy człowiek na świecie - zostałem powołany do życia przez Wszechmogącego Stwórcę. Bóg dał mi życie za darmo. Wdzięczny jestem Boskiej opatrzności, że nie zostało ono wcześniej zakończone... zostałem prawdopodobnie porzucony i to w czasie, kiedy najbardziej potrzebowałem opieki. Z niewyjaśnionych dotąd okoliczności znalazłem się w jakimś szpitalu. Najistotniejsze dla mnie w tym zdarzeniu było to, że mimo iż rodzice do mnie nie powrócili to jednak Bóg mnie nie opuścił... Choroba spowodowała u mnie paraliż rąk i nóg. Przy tak rozległym paraliżu nastąpiło u mnie również ustanie pracy płuc... i gdybym w porę nie został podłączony do specjalnej aparatury wspomagającego oddychanie, doszłoby z pewnością do samo uduszenia...w mojej słabości mocą był i jest Bóg... aby mocniej mi to uświadomić postanowił cofnąć nieuleczalny metodami ludzkimi paraliż, pozostawiając do chwili obecnej trwający niedowład lewej nogi. Musiało to być ogromnym zaskoczeniem dla lekarzy, że wybrnąłem w niewytłumaczalny sposób ze śmiertelnej choroby...po przebytej chorobie zostałem jednak niemową i wszystko wskazywało na to, że pozostanę nim do końca życia. Bóg jednak postanowił ofiarować mi dar mówienia. Stało się to w dość dziwnej sytuacji, w ochronce, gdzie mieszkałem kilka lat pod opieką sióstr zakonnych, dzieci w rożny sposób dokuczały mi wiedząc, że nie mogę się bronić ani poskarżyć. Jedna z takich zabaw było grupowe załatwianie się do mojego łóżka i za "wielkie lanie" dostawałem lanie. Ból był tak duży, że płacząc krzyknąłem, co wprawiło siostrę w osłupienie i zamiast dalszego bicia dostałem dużą torbę cukierków...naukę mówienia nie rozpocząłem jak inne dzieci... mama.. tata.., ale od słow. modlitwy co miało bardzo pozytywny wpływ na dalsze moje życie...